Logo pl.horseperiodical.com

Dlaczego uważam, że niektórzy starzy weterynarze nie są zadowoleni z tak wielu kobiet w zawodzie

Dlaczego uważam, że niektórzy starzy weterynarze nie są zadowoleni z tak wielu kobiet w zawodzie
Dlaczego uważam, że niektórzy starzy weterynarze nie są zadowoleni z tak wielu kobiet w zawodzie
Anonim
Patty Khuly
Patty Khuly

Uwielbiam, kocham, kocham pisać o problemach płci w moim zawodzie - szczególnie na froncie edukacji. To fascynujący temat, ponieważ mamy długą drogę, kochanie. Jeśli chodzi o programy weterynaryjne, skale nie są już przekazywane na korzyść kandydatów płci męskiej. Oto podstawy: W połowie lat siedemdziesiątych większość programów weterynaryjnych przekrzywiła się na korzyść mężczyzn od 3 do 1. Od tego czasu jest przerzucana tak, że prawie 80 procent studentów weterynarii to kobiety - a tylko 20 procent to mężczyźni.

Pole gry zostało przeprojektowane, ponieważ liczba kandydatek przewyższa liczbę kandydatów o prawie 4 do 1. Dodaj do tego fakt, że tendencja sugerująca, że kandydatki do wszystkich programów zawodowych są bardziej wykwalifikowane (najwyraźniej uczymy się więcej) i masz przepis na kobiecy sukces i potencjalnie na nierówność płci - przynajmniej jeśli chodzi o liczbę przyjmowanych studentów.

W programach weterynaryjnych najnowsze statystyki odzwierciedlają zasadę 80/20: 80 procent kobiet, 20 procent mężczyzn. Tak właśnie zachwiała się sytuacja kandydata o najlepszych kwalifikacjach.

Możesz na to spojrzeć na dwa sposoby:

1. Jest o wiele więcej kobiet niż mężczyzn stosujących, że więcej kobiet oferuje znakomite kwalifikacje w porównaniu z mężczyznami.

2. Kobiety są przeciętnie lepiej wykwalifikowane, biorąc pod uwagę, że większość z nas ma większą motywację do zawodu niż nasi mężczyźni.

Moim zdaniem, oba są prawdopodobnie prawdziwe i że literatura weterynaryjna i interdyscyplinarna na ten temat to potwierdza. Wierzę również, że mało prawdopodobne jest, aby wszyscy oprócz najbardziej oświeconych mężczyzn w tej dziedzinie przekonali się do tego porównania. Łatwiej jest im myśleć, że kobiety robią postępy jako weterynarze w oparciu o akcję afirmatywną, a nie w kwestiach kulturowych i związanych z płcią.

Łatwo jest również wskazać kobiety jako źródło problemów naszego zawodu. Nie, że pole weterynarza działa źle w porównaniu do prawie każdej innej branży w świetle obecnej recesji. Prawda jest taka, że nasza firma jest zdecydowanie w dół, ale znacznie mniej niż większość innych.

I szczerze mówiąc, ma to sens, że pojedynkowaliby kobiety jako mamusie, które nie będą pobierać opłat za nasze usługi. Przecież badania konsekwentnie pokazują, że kobiety zarabiają mniej niż ich męscy odpowiednicy - ponieważ nasi szefowie nie zapłacą nam tak dużo, ale także dlatego, że jesteśmy bardziej skłonni pobierać mniej, gdy czujemy, że nasi potrzebujący klienci zasługują na to. (Ta rzeczywistość została potwierdzona przez wiele badań, nawiasem mówiąc.)

Ale to nie znaczy, że nasz zawód nie jest silniejszy i bardziej żywy dzięki kobietom w jego szeregach. Zdecydowanie twierdzę, że tak jest! Jesteśmy oddani, współczujący, zmotywowani, inteligentni i silni. Co jest nie kochać?

Najwyraźniej. Oto, co jeden z ostatnich komentatorów miał do powiedzenia na ten temat w popularnej publikacji weterynarza. Mówiąc o swoich szkolnych czasach w latach 70., zaproponował ten klejnot: „Szeptany żart polegał na tym, że twoje szanse na przyjęcie zostaną zwiększone, jeśli nie będziesz mężczyzną rasy kaukaskiej”.

Chciał powiedzieć (i ostro sugerować), że kobiety i inne mniejszości otrzymały nogę, która doprowadziła do „nienaturalnej selekcji” lub „inżynierii społecznej”, jak sam to nazwał. Ci, którzy nie zasłużyli na to, by dostać się na arenę, mieli tylko białych mężczyzn, którym wcześniej przyznano wejście, prowadząc nieuchronnie do „punktu krytycznego”, w którym kobiety przewyższały liczebnie mężczyzn od 4 do 1. To nie dlatego, że były zakwalifikowane., wpadli na skrzydła „poprawności politycznej”.

Tak więc należy wywnioskować na podstawie jego komentarza, że żyjemy obecnie w erze zbyt wielu kobiet, dlatego zawód zasadniczo idzie do piekła w koszyku (moje słowa).

Nie mam wyboru, jak tylko odpowiedzieć: „Co za spekulacyjny argument!

Jakby domniemana polityka przyjęć z przeszłości mogła być odpowiedzialna za doprowadzenie do „punktu zwrotnego” o tak imponujących proporcjach w naszym zawodzie męsko-żeńskim. Wydaje się prawie, że autor jest szokująco nieświadomy dramatycznej zmiany społeczno-politycznej w kwestiach płci, które zaznaczyły jego pokolenie.

Co więcej, jego myślenie całkowicie ignoruje (nawet umniejsza) wiele lat dyskryminacji, które kobiety znosiły, gdy próbowały przedostać się do programów weterynaryjnych, po czym zostały odrzucone przez biura przyjęć na rzecz studentów płci męskiej i marginalizowane przez wykładowców, kolegów i kolegów.

Oczywiście nie dotyczy to wszystko weterynarze jego pokolenia, ale nieoświecony pogląd autora na ten temat jest prawdopodobny, dlatego cały utwór cuchnie żenująco żałosną niechęcią. Tęsknota w domniemanej nostalgii za męską koleżeństwem z minionych lat i urażona w wywnioskowanym założeniu, że nasz zawód jest w jakiś sposób osłabiony przez przewagę kobiet.

Jego defensywność „ja-odważny-ty-do-mnie-a-mizoginistyczny” jest zarówno ilustracją jego samoświadomego uprzedzenia, jak i obrażania populacji słusznie oburzonych czytelników - zarówno kobiet, jak i mężczyzn, ale głównie pokolenia autorów lekarzy weterynarii a nawet jego koledzy z klasy! (Jak się masz? że za koleżeństwo?)

Mógłbym łatwiej zaakceptować ten komentarz, gdyby usiłował w większym stopniu zwrócić uwagę na niezamierzone konsekwencje akcji afirmatywnej w ogóle. Jeśli jednak tak się stanie, sądzę, że może znaleźć swoje wnioski na temat czegoś bardziej konkretnego niż słabe przypuszczenie, że młodzieńczy młodzieniec podaje dowody.

Dowodzi to, że jest to coś więcej niż różowy kołnierz zawodu, z którym autor nie może sobie poradzić; koncepcja analizy opartej na dowodach również go wymyka.

Podzieliłem się swoją opinią na ten temat. Ale moje nigdy nie jest ostatnim słowem. Twoje jest. Co myślisz

Zalecana: