Logo pl.horseperiodical.com

Droga ratunkowa

Droga ratunkowa
Droga ratunkowa

Wideo: Droga ratunkowa

Wideo: Droga ratunkowa
Wideo: Odkrywanie Bożych Skarbów - Przejście przez Morze Czerwone - YouTube 2024, Kwiecień
Anonim
Droga ratunkowa
Droga ratunkowa

Gdy Greg Mahle, nie ogolony i zmęczony drogą, w słoneczny sobotnie popołudnie ciągnie swoją 12-kołową platformę na parking w Putnam w stanie Connecticut, zagląda przez brud o powierzchni prawie 3500 mil, który zebrał się na jego przedniej szybie, odkąd opuściliśmy jego dom Zanesville, Ohio pięć dni temu. Przed nami kilkadziesiąt osób, w tym wiele dzieci, klaszczących i machających znakami powitania. To scena, której Mahle był świadkiem prawie co drugą sobotę od dziesięciu lat.

Jego ładunek? Około osiemdziesięciu szczęśliwych psów ratowniczych - psów niegdyś zagubionych, porzuconych, zaniedbanych lub wykorzystywanych; wiele godzin dzieli go od śmierci w schronach o wysokim zabójstwie w południowych stanach. W ciągu ostatnich pięciu dni Mahle, którego nienastawiona na zysk operacja nazywa się Rescue Road Trips, przejechała z Ohio do Teksasu i wzdłuż wybrzeża Zatoki Perskiej zbierając psy uratowane przez różne organizacje ratownicze. Ludzie czekają? „Na zawsze” rodziny gotowe powitać swoje nowe miłości w swoim domu. Ten dzień, kiedy psy i ich nowe rodziny są zjednoczone, jest znany jako „Dzień Gotcha”.

Image
Image

Za chwilę Mahle zeskoczy z kabiny ciężarówki i ogłosi radosnym, radosnym głosem: „Cześć wszystkim! Jestem Greg! Czy jesteś podekscytowany? Wiem, że na to czekałeś chłopaki od jakiegoś czasu, ale czekali całe życie na tę chwilę!”

Ale zanim to zrobi, Mahle wzdycha łagodnie i odwraca się do mnie. „Wiesz, kilka dni temu wszystkie psy umrą. Otworzą się drzwi, wleje się światło, a każde z nich zostanie dostarczone w ramiona kochającej rodziny. To jest niebo."

Po raz pierwszy dowiedziałem się o Gregu Mahle w 2012 roku, kiedy po dwudziestoletniej „dyskusji” z moją żoną i dziećmi w końcu zgodziłem się na psa rodzinnego. Kiedy przyjęliśmy żółtą mieszankę Lab o nazwie Albie, to Greg Mahle przywiózł go na północ z Luizjany. Albie przez pięć miesięcy leżała w publicznym schronisku w Aleksandrii, bardzo szczęśliwa, że przeżyła. Około dziewięciu na dziesięć psów, które tam kończą, nigdy nie wychodzi; są uśpieni, grzecznie mówiąc. Mówiąc wprost, południe ma ogromny problem przeludnienia psów, ale istnieje zapotrzebowanie na psy ratownicze na północy.

Zaintrygowała mnie dwumiesięczna odyseja Mahle i przekonałem go, by pozwolił mi się przyłączyć. Spędziłem też trochę czasu z niestrudzonymi ludźmi, którzy ratują te psy, pielęgnują ich z powrotem do zdrowia, często na duże wydatki, znajdują ich domy i przynoszą je do ciężarówki Mahle, aby rozpocząć ostatni etap ich długiej podróży do domu. Ci ludzie widzą tak wiele cierpienia, że zmęczenie współczuciem może stanowić zagrożenie zawodowe. Dla każdego psa, którego ratują, nie ma tysięcy, a twarze tych, którzy pozostali, prześladują ich.

Podróże Mahle zaczynają się w poniedziałki, a do wtorku wieczorem w Teksasie, gotów rozpocząć zbieranie psów następnego ranka.
Podróże Mahle zaczynają się w poniedziałki, a do wtorku wieczorem w Teksasie, gotów rozpocząć zbieranie psów następnego ranka.

W środę rano w maju Mahle i ja oraz jego drugi kierowca „Tommy” zaczęli zbierać psy w wyznaczonych miejscach spotkań. („Tommy” woli, że nie używam jego prawdziwego imienia.) Do popołudnia mieliśmy około pięćdziesięciu. W południowo-zachodniej Luizjanie zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej z dużym, trawiastym polem w pobliżu, aby dać każdemu psu krótki spacer, zadanie, które należy wykonać w brutalnym upale i wilgoci południowego lata i gorzkiego zimna północno-wschodniej zimy. Kiedy Mahle i ja szliśmy razem z psami, Tommy zmienił papier w budach i napełnił miski z wodą.

Kiedy szliśmy, uderzyło mnie, jak fizyczna jest praca Mahle'a. Opony należy wymieniać, sprawdzać jednostki klimatyzacyjne montowane na dachu, a niekończące się godziny jazdy na dużej platformie są znacznie bardziej zmęczone niż jazda samochodem. Potem jest podnoszenie kilkudziesięciu psów, niektóre ważące osiemdziesiąt funtów lub więcej, do iz hodowli, zabezpieczanie smyczy, a czasami ciągnięcie ich przez dużego psa, który jest bardzo szczęśliwy, że jest wolny od swojej hodowli, aby mógł robić swoje. Niektórzy zeszli po schodach ciężarówki; niektóre musiały zostać przekazane do naszych oczekujących rąk. Zack, rasa mieszana, wydawał się skamieniały, gdy wspinał się w moje ramiona. Jenna, czarne laboratorium, właśnie przetoczyła się, chcąc pocierać brzuch.

Nie można nie wysikować ani nie kupować kupy na ubrania, gdy masz do czynienia z tak wieloma psami. Mieszaj pot z tuzinów psów w upale z Luizjany bez prysznica przez dwa dni (a żaden z nich nie przyjdzie po dwa) i masz przepis na niezaprzeczalnie ostry, ale dziwnie słodki zapach. A jednak, gdy zastanawiałem się, jak pójdę jeszcze dwa dni bez prysznica, Mahle podszedł do jednego z psów i powiedział z całą powagą: „Żal mi ludzi z prawdziwą pracą”.
Nie można nie wysikować ani nie kupować kupy na ubrania, gdy masz do czynienia z tak wieloma psami. Mieszaj pot z tuzinów psów w upale z Luizjany bez prysznica przez dwa dni (a żaden z nich nie przyjdzie po dwa) i masz przepis na niezaprzeczalnie ostry, ale dziwnie słodki zapach. A jednak, gdy zastanawiałem się, jak pójdę jeszcze dwa dni bez prysznica, Mahle podszedł do jednego z psów i powiedział z całą powagą: „Żal mi ludzi z prawdziwą pracą”.

Mahle pobiera 185 USD za przewóz psa. Wydatki są wysokie: samo paliwo może pobierać 7 000 USD lub więcej miesięcznie, są wynagrodzenia (na przykład Tommy'emu) i stałe, kosztowne, między innymi naprawy. Mahle poświęca ponad 400 godzin miesięcznie na swoją pracę; nawet jeśli nie jest w drodze, Rescue Road Trips to więcej niż praca w pełnym wymiarze godzin. Kiedy wykonujesz matematykę, zarabia mniej - często znacznie mniej - niż płaca minimalna, w zależności od tego, ile psów ma w biegu.

Zanim Mahle wskazał ciężarówkę na północ, mieliśmy na pokładzie ponad 80 psów. Najdłuższy odcinek jazdy z centrum Luizjany praktycznie przez całą noc do Allentown w Pensylwanii, gdzie Mahle przybywa co drugi piątek wieczorem. Ale w czwartek wieczorem, poza Birmingham, zatrzymaliśmy się na kilka godzin. Tutaj „Birmingham Angels” Mahle'a, jak ich nazywa, grupa około tuzina ochotników, przychodzi i daje każdemu psu dłuższy spacer i mnóstwo miłości. Podobne grupy spotykają ciężarówkę w Allentown i Rocky Hill w Connecticut co drugi tydzień.

Gdy wbiegliśmy na północ przez Tennessee i Virginię, Mahle często mówił o ludziach, którzy ratują, których twarze nigdy nie widzą, a których imion nigdy nie poznają.

„Wszyscy jesteśmy trybikami w akcji ratunkowej”, wyjaśnił Mahle. „Każdy ma do odegrania rolę. Nikt nie jest ważniejszy niż ktokolwiek inny. Sto osób gra swoje role, aby uratować psa.”

Od momentu, w którym opuściliśmy Zanesville w poniedziałek - słodko-gorzki rozstanie, ponieważ Mahle uwielbia swoją żonę Adellę i pasierba Connora, 12 lat - Mahle często korzystał z Facebooka. Dokumentuje każdą wyprawę ratowniczą i umieszcza dziesiątki zdjęć psów po drodze. Dla spragnionych i niespokojnych rodzin oczekujących na kolejkę chce podniecenia, które będzie budować, gdy będą podążać za swoimi szczeniętami z głębokiego południa na północ. Chce, żeby dzień był niezapomniany.

Kroniki na Facebooku w Mahle mają także inną publiczność - wielu ludzi, którzy rozszerzyli serca i ręce, aby umożliwić każdej podróży psa. Być może nigdy nie zobaczą Dnia Gotcha osobiście, ale przez posty Mahle'a mogą dzielić radość i zobaczyć szczęśliwe zakończenia, które pomogły.

Mahle zawsze pisze post na Facebooku po tym, jak ciężarówka wjedzie do Pensylwanii w piątkowe popołudnia. „Przekroczyliśmy linię Mason-Dixon!” - napisał. „Wszystkie złe wspomnienia bycia bezdomnymi, głodzonymi, maltretowanymi, porzuconymi, niechcianymi i niekochanymi są za nami. Nasze myśli są na zawsze rodzinami i na zawsze miłością. Gotcha Day jest już prawie. Czy jesteś podekscytowany? Czy twój znak powitalny jest gotowy? Przygotuj się, już prawie jesteśmy!”

Następnego ranka, w przyczepie, początek Dnia Gotszy jest naznaczony odgłosem szczekania pojedynczego psa, potem dwóch, a potem trzech. Wkrótce usłyszysz odgłosy machających ogonów ocierających się o ściany budy, drapanie łap w drzwiach budy i od czasu do czasu kwilenie. Dźwięki budują się stopniowo, podczas gdy wznoszący się hałas budzi więcej psów do przebudzenia, dopóki przyczepa nie żyje dźwiękami osiemdziesięciu psów na progu nowego życia.

Dla Mahle jest to dzień, który sprawia, że niekończące się kilometry topnienia, długie nieobecności w domu, wyczerpująca praca i ciężar dźwigania nadziei i marzeń wielu ludzi na jego ramiona są warte zachodu.

Gdy zbliżamy się do Putnama, pytam Mahle, jak to jest dla niego pod koniec Dnia Gotszy, kiedy nagle przyczepa jest pusta i cicha.

„Wyjaśnienie jest trudne” - mówi cicho po długiej przerwie. „Cieszę się, że skończyłem i cieszę się, że będę w domu, żeby zobaczyć Adellę i Connora. Ale nie lubię wracać do przyczepy, ponieważ wszystkie psy zniknęły. Jest martwy i zimny, plastikowy i metalowy. W tej chwili jest pełna życia w najlepszej formie.”

„Kiedy ostatni pies zostaje przekazany nowej rodzinie”, dodaje, „przeglądam panoramę ludzi z nowymi psami i myślę, Nigdy nie widziałem tylu szczęśliwych ludzi. Wszyscy mają takie samo doświadczenie i możesz wierzyć, że świat jest lepszym miejscem”.

Ten artykuł został dostosowany z New York Times bestsellerowa książka „Rescue Road” Petera Zheutlina, wydana przez Sourcebooks. Jeśli szukasz świetnej lektury, ta prawdziwie rozruszająca opowieść o niezwykłym człowieku pomaga dać tysiącom psów drugą szansę!

Zalecana: